Pamiętacie jak na facebooku pokazałam to zdjęcie?
zdjęcie pochodzi z bloga http://dalstongrey.blogspot.com |
Spódnica przed przeróbką
Z zapałem zabrałam się za farbowanie. Gotowanie trwało około godziny, ale z każdą minutą byłam coraz bardziej przekonana, że nic z tego nie będzie. No i nie było...
Pomyślałam, że spróbuję ją w takim razie wybielić. Tak więc spódnica miała "pachnące" sam na sam z wybielaczem. Trwało to równie długo co farbowanie i jak się zapewne domyślacie wyszło z tego WIELKIE NIC. Jedynym plusem tych zabiegów było to, że plisy trochę się rozprostowały. Kiedy tak całkowicie zrezygnowana myślałam nad tą spódnicą, znalazłam w niej malutką metkę z napisem "POLIESTER". Wprost wspaniale! :) To już nie można było użyć innego materiału tylko ten przeklęty poliester?!?
Cóż mi pozostało? Spódnicę skróciłam, a dolny, niepotrzebny kawałek użyłam jako paska zawiązywanego na kokardkę. Dużo czasu poświęciłam na prasowanie spódnicy, no i oczywiście tak się zagadałam w tym czasie, że spaliłam kawałek. Czyż to nie jest PECHOWA SPÓDNICA? Całe szczęście, widać to miejsce tylko przy dokładnym wpatrywaniu się, więc powiedzmy, że nic takiego się nie stało.
No i wyszło tak... Nie jest to zupełnie to co miało być :)